Jak wcześniej
wspomniałem zamknięcie pierścienia wokół
"Festung Breslau" dokonało się w drugim tygodniu lutego. Właśnie
czwartek i piątek 15/16 lutego były dniami, gdy oddziały niemieckie,
którym nie udało się wydostać z miasta w rejon Sobótki
zostały definitywnie odcięte i wcielone do oddziałów broniących twierdzy
wrocławskiej.
Tak naprawdę jednak historia twierdzy wrocławskiej zaczęła się dużo
wcześniej, bo na wiosnę 1944 roku, kiedy miasto wraz z uchodźcami powoli
napływającymi ze wschodu liczyło około 700 000 mieszkańców. Wystarczy
spojrzeć na mapę by mieć świadomość, że właśnie
Dolny Śląsk a co za tym idzie
i Wrocław zaczął być traktowany powoli jako "schron III rzeszy"
i odpowiednio do tego przysposabiany.
Rok 1944 był tego początkiem, bowiem wtedy wytyczono jedną z kolejnych
linii obrony na Odrze ustanawiając
miasta nadodrzańskie fortecami.
Było to rozwinięcie koncepcji Guderiana z 1944 roku mającej na celu
zorganizowanie pasa obrony na lini wielkich rzek i miast twierdz: Królewiec,
Gdańsk, Głogów i Wrocławi.
Tak właśnie zrodziło się pojęcie "Festung Breslau".
Zrodziło się dokładnie 25 sierpnia 1944 roku na mocy rozkazu Guderiana.
Miasto zaczęło zmieniać od tamtej daty swoje oblicze. Przygotowaniami
do obrony i fortyfikacji miasta zajął
się generał - major Johannes Krause, piastujący od 25.IX.1944 roku funkcje
pierwszego komendanta twierdzy (pierwszy raz wojna zapukała do drzwi
miasta 7.X.1944 - nalot radzieckich bombowców dalekiego zasięgu). Wrocław
już wcześniej w swojej historii był fortecą (wojska napoleońskie), posiadał
więc umocnienia, które wymagały odbudowy jak i rozbudowy.
Mam tu na myśli szereg małych
schronów bojowych, których
większość leżała na nabrzeżach
odrzańskich.Wzmocniono i rozbudowano umocnienia na Swojczycach tworząc
16 fortów wzajamnie uzupełniających się ogniem. Jednocześnie zgodnie
z rozkazem dowództwa Wehrmachtu (OKW) zaczęto formować i mobilizować
oddziały
forteczne, które w swoim początkowym stadium składały się i opierały
w głównej mierze na następujących jednostkach:
599 batalion strzelców krajowych (Landesschützenbataillon), 3048, 3049,
3075, 3076, 3081, 3082 (baterie forteczne).
Jednostki i oddziały zbrojne biorące udział w przygotowaniu i obronie
miasta zostały przeze mnie wymienione oddzielnie. Na przełomie lipca
i sierpnia zostały wytyczone linie umocnień. Należały do nich: "Hubertus",
"A1", "A2" na wschodniej granicy Śląska obejmujące
takie miasta jak: Żmigród, Ostrzeszów, Kępno, brzegiem Stobrawy i baryczy
aż do Brzegu (odległość ok.40 -60 km miała uniemożliwić bezpośredni
ostrzał miasta), natomiast najbardziej znaną ze swojej nazwy "Barthold"
na wschodnich przedpolach Wrocławia w odległości 20 - 25 km od mostów
odrzańskich ( prace rozpoczęto 2 VIII a swoim zasiegiem obejmowała prawy
brzeg Odry do Urazu nastepnie do Obornik, na wschód od Trzebnicy, Węgrów,
Dobrzeń, Borową, rzeczkę Świerzną do Kotowic). Nie bez znaczenia jest
źródłosłów słowa "Barthold" albowiem nawiązuje do powieści
Hansa Venatiera,
"Vogt Barthold" - opisującej losy niemieckiego kolonizatora
Śląska z czasów Henryków wrocławskich. Była jeszcze trzecia, zewnętrzna
linia obrony na półlnocnych przedpolach
Wrocławia składająca się w wiekszości z umocnień żelbetonowych a swoim
zasięgiem przebiegała Widawą aż do Psiego Pola i Zakrzowa. Lipiec i
początek sierpnia były terminami rozpoczęcia prac nad budową w/w umocnień.
Zalązki lini obronnych powstały takze na zachód i południe od miasta.Te
jednak były niewspółmiernie mniejsze niż ich siostry na północy i wschodzie.
Nie było "zmiłuj się". Niemców jak i dziś tak i wtedy cechowała
wysoka kultura techniczna i doskonała
"organizacja" (kosztująca wtedy życie i zdrowie tysięcy ludzi).
Od 2 VIII wstrzymano wszystkie urlopy.
Do prac
zagoniono wszystkich. Dwa razy w tygodniu z Wrocławia dowożono ludzi
do robót ziemnych a w Żmigrodzie,
Miliczu,
Twardogórze i Sycowie założono stałe obozy dla przymusowych robotników
i więźniów (stodoły, szkoły, hale). Budowano
schrony ziemne, rowy i okopy. Budowano gniazda artylerii i karabinów
oraz zapory
przeciwczołgowe a także ustawiano nadrogach dolotowych zapory
żelbetonowe. Lato 1944 roku towłaśnie okres budowy tych małych schronów
i bunkrów rozsianych po całym mieście.
Do budowy umocnień na przedpolach
samego miasta formowano kolumny marszowe zaopatrzone w łopaty i motyki.
Wrocław zaczął się na całe tygodnie wyludniać. W dni robocze zaludnienie
niektórych dzielnic miasta spadło o połowę, a jeszcze 5 IX gauleiter
Hanke
w Jahrhunderthalle
(Hala Ludowa) zażądał w wystąpieniu wprowadzenia 10 godzinnego dnia
pracy. Wzmocniono obronę przeciwlotniczą, szczególnie po pierwszym nalocie
z 7 X, kiedy to w większości ucierpiały okolice Sępolna
i Biskupina.
Właśnie ta data była przełomowa, bo była początkiem nalotów na stolicę
Dolnego Śląska, nalotów, które z każdym miesiącem stawały się częstsze
i bardziej precyzyjne (również w Wigilię).
Do większych nalotów należy zaliczyć ten z i 17 I z godziny 19.00 kiedy
to zbombardowano wrocławskie stacje
kolejowe (szczególnie towarową na
Brochowie).
W styczniu 1945 roku w Breslau zaczęła się gehenna związana z uciekinierami
z wschodnich ziem III rzeszy. Doskonale pokazuje to film "Die Grosse
Flucht" fragmentami którego urozmaiciłem te strone (zdjęcia).
Jak łatwo zrozumieć drogi do miasta stały się nieprzejezdne z powodu
uciekinierów a pociągi przejeżdżające przez Wrocław były skrajnie wypełnione.
Sami mieszkańcy miasta ściągali do niego swój dobytek schowany na czas
nalotów z podwrocławskich dacz, ogródków, działek W styczniu ewakuowano
do Bawarii i Saksonii wrocławskie uczelnie wyższe wraz z kadrą nauczycielską
(22 I ewakuowano Uniwersytet
Wrocławski do Drezna). Ewakuowano szpitale.
20 I zarządzono całkowitą ewakuację nadgranicznych powiatów
śląskich, co spowodowało nasilenie ruchu w kierunku Breslau jak i w
samym mieście. Ewakuowano z miasta w sposób bezwzględny wszystkie obozy
tak jenieckie jak i koncentracyjne, nie szczędząc ofiar.
Bywało, że do celu docierało mniej niż 50% stanu osobowego
(Brzeg, Kłodzko, Gross Rossen).
Kulminacja, a właściwie tragedia nastąpiła w piątek 19 I 1945 roku,
kiedy to gauleiter Hanke zdecydował
wydać rozkaz o całkowitej ewakuacji
ludności cywilnej z twierdzy (część dzieci ewakuowano latem 1944 w ramach
tzw. akcji kolonijnej). Plany takie istniały już od grudnia 1944, kiedy
to propozycję taką wysunął Johannes Krause spodziewając się zbliżających
działań wojennych do samego miasta. Wówczas Hanke w odpowiedzi na propozycje
Krausego stwierdził:
"Gdzież podziać tych ludzi, a poza tym
führer każe mnie rozstrzelać, jeśli teraz, w czasie największego pokoju,
zgłoszę się z takimi sprawami!".
Dla laika jest naturalnym sprawa ewakuacji w czasie wojny, dla żołnierzy
niestety wynikają inne wnioski. Ewakuacja
ludności cywilnej to nic innego jak oznaka faktu, że miasto nie będzie
ogłoszone "miastem otwartym", czyli innymi słowy nie podda
się.
Decyzja Hankego, choć tragiczna w późniejszym okresie tak dla mieszkańców
jak i dla samego miasta oznaczała właśnie to.
W/g rozkazu gauleitera
w mieście mieli pozostać tylko
mężczyźni zdolni do noszenia broni. 18 I zaczęło się piekło. Zaludniły
się dworce i drogi ku nim wiodące. Dworzec Główny i Świebodzki
pękały w szwach od ludzi pragnących dostać się do oczekujących pociągów
ewakuacyjnych. Wiemy z filmów jak wyglądały sceny
w takich miejscach i sytuacjach, wiemy to również z opowiadań naszych
rodziców i dziadków choc z polskiej perspektywy, wiemy to także z naszego
polskiego września. Nie chcę się rozpisywać o zagubionych dzieciach,
odmrożeniach, zadeptanych. Tragedie potęgowały transporty uciekających
Niemców z wschodnich rejonów Śląska. Wszystko parło w kierunku Podgórza
Sudeckiego. Kierownictwo partyjne NSDAP odpowiedzialne za organizacje
ewakuacji
już następnego dnia wydało rozkaz opuszczania miasta pieszo. Korzystając
z głośników ulicznych zwracało się do mieszkańców i przyjezdnych do
opuszczania miasta w kierunku Oporów - Kąty. Rozpoczęły się marsze i
pochody na zachód. Pochody śmierci, bo oczywistym jest ile mogły przejść
kobiety i dzieci w mrozie dochodzącym do - 30 stopni (mimo posiadanych
w późniejszym okresie kuchenek spirytusowych). Na drogach wylotowych
z miasta leżały zwłoki dzieci, niemowląt i starców. Wiele osób, które
przysiadły, choć na chwilę dla złapania oddechu już więcej się nie podnosiło.
Nie tylko ludność cywilna była ewakuowana. Również jeńcy, więźniowie,
duchowieństwo (pozostało oficjalnie 35 księży).
Mimo ogromu działań związanych z ewakuacją w mieście nadal pozostawała
spora część jego mieszkańców.
By wymusić do końca posłuszeństwo i opróżnić miasto, pełnomocnik dowództwa
Grupy Armii "Środek" generał Koch - Erpach ustalił zasady
obrony twierdzy wrocławskiej w których to w punkcie 6 pisał co następuje:
"Wszystkie dzieci i kobiety poniżej 40
lat zostaną w porozumieniu z komisarzem obrony Rzesze usunięte z twierdzy,
rozpoczynając od rana 1 lutego 45".
Inne zarządzenia dotyczyły ograniczeń dla ludności cywilnej. Nawiązywały
do przebywania w niektórych dzielnicach miasta oraz posiadania specjalnych
zaświadczeń uprawniających do pobytu w mieście. Osoby nie posiadające
odpowiednich dokumentów nie były przepuszczane przez posterunki znajdujące
się na wrocławskich mostach.
Hitlerowcy nie przebierali w środkach i z początkiem lutego zaczęto
wykonywać egzekucje,
ofiarami, których byli "oporni" tak dygnitarze
miejscy jak zwykli obywatele. Miał być to ostateczny środek nacisku.
Ofiarami tej metody byli między innymi:
Wiceburmistrz Spielhagen (przeciwny zamianie miasta w twierdzę), kierownik
obwodowej grupy partyjnej z Kleciny P.Gückel.
Nie pozostawało to bez oddźwięku wśród zdesperowanych wrocławian. Pojawiały
się pierwsze protesty jak ten na Sępolnie,
ale co gorsza zaczęły się samobójstwa. Do ofiar tych drugich należały:
konsul Siegfried Goossens, nadinspektor Hans Anders, nadwachmistrz żandarmerii
Herbert Gruber, nadsekretarz dyrekcji kolei Karl Hentschel.
Mimo jednak sprzeciwów i tragicznej
sytuacji w mieście władze nadal naciskały na mieszkańców zabraniając
powrotu do miasta tym, którzy raz je opuścili (rozkaz Ahlfena z 6 II).
To jednak trafiło w próżnie, bowiem drogi kolejowe zostały odcięte
po ataku 6 armii spod Malczyc i 5 armii gwardii z rejonu Brzeg - Oława.
Po prostu nie było już dokąd i jak uciekać. Generalnie miasto opuściło
600-700 tysięcy osób a zostało w nim 150-200 tysięcy osób. Należy jednak
pamiętać, iż mimo faktu, że Wrocław liczył przed wojną niecałe 650 000
mieszkańców, tak podczas wojny była ta liczba większa o uciekinierów
przed Armią Czerwoną ze wschodnich rubieży III rzeszy, stąd niezgodności
w obliczeniach.
No i tyle jeśli chodzi o ludność
cywilną.
A
co z przygotowaniami wojskowymi?
Nie wspomnę dokładnie o takich standardach jak obowiązkowe zaciemnienie
czy innych przepisach porządkowych nawet dotyczących ruchu drogowego.
Pierwszą poważną mobilizację
jednostek wrocławskich ogłoszono w środę 17 I 1945 roku. To nie wszystko.
Wystawiono posterunki w mieście
wyłapujące żołnierzy przejeżdżających przez miasto bez względu na stopień
i rodzaj broni. Osoby te przekazywano do punktu zbornego majora hrabiego
Seidlitza w koszarach
kirasjerskich.
Wzmocniono kontrolę wewnątrz miasta zwracając szczególną uwagę na mosty.
Właśnie mosty
odrzańskie były swoistego rodzaju pułapkami dla wszelkiego rodzaju formacji
jak również cywilnych mężczyzn, z których jak wyżej napisałem formowano
nowe oddziały.
Nie było to jak się później okazało bezcelowe, bo dzięki właśnie tego
typu działaniom sformowano nową 609 dywizję generała Ruffa, dostarczono
rezerwy dla 269 dywizji oraz utworzono sławny, a mnie szczególnie "bliski"
pułk Mohr, wsławiony krwawymi walkami w zachodniej części miasta.
Ta swoista łapanka była źródłem dla wielu oddziałów Volkssturmu oraz
innych wyspecjalizowanych oddziałów. Nalezy także pamiętać, że choc
to "łapanka" to w dużej mierze żółnierze przydzielani do formowanych
jednostek byli juz wojakami doświadczonymi na frontach walki całej Europy
więć stanowili doskonały "materiał".
W nocy z 18 na 19 I Herzog szef wrocławskiego Volkssturmu
powołał w stan pogotowia oddziały 1 i 2 kategorii. Z żołnierzy szkoły
podoficerskiej z Ząbkowic Śląskich utworzono 4 forteczne pułki piechoty,
A (personel szkolny), C (bataliony z koszarów w Różance i Karłowicach),
D (oddziały SS z Leśnicy), E (personel lądowy lotnictwa).
W dniu 19 I wzmocniono obronę przeciwpancerną wzdłuż Widawy uzupełniając
ją dodatkowymi siłami w postaci haubic (12 szt. - rejon Swojca, wylot
na Sępolno,
okolice Kowal, Psie
Pole oraz linia Sołtysowice - Polanowice).
26 I Krause wydał rozkaz mający na celu zabezpieczenie
materiałowe "Festung Breslau", a w swoich założeniach
dający prawo konfiskaty.
"Konfiskatę sprzętu bojowego , artykułów
żywnościowych i wszelakiego rodzaju towarów potrzebnych do celów wojskowych
w ramach obrony twierdzy Wrocław przeprowadzać mogą wyłącznie pełnomocnicy
wyznaczeni przez dowódców jednostek [...]Właścicielom wręcza się w zamian
za towary zaświadczenia o przyjęciu, wydane przez dowódców jednostek;
w wypadku nieobecności lub ewakuacji zaświadczenie takie należy pozostawić
w mieszkaniu na widocznym miejscu. Żołnierze i członkowie Wehrmachtu,
których patrole komendanta twierdzy zastaną w mieszkaniach bez upoważnienia
i bez polecenia służbowego zostaną aresztowani".
Był to tylko przykład z wielu przepisów i rozkazów
natury wojskowo -policyjnej i organizacyjnej. Osobą egzekwującą wykonywanie
tego typu poleceń był mianowany 29 I pułkownik von Nickisch (dowódca
służby patrolowej).
Zaostrzono przepisy dyscyplinarne, w szczegółach nawet oddawania honorów
dotyczących.
Wszystkich opornych w wykonywaniu rozkazów oraz poleceń służbowych miano
przekazywać specjalnym grupom bojowym
SS - Obergruppenführera Jeckelna we Wrocławiu lub oddziałom w
XVI Okręgu Wojskowym.
Niemcy, jak to Niemcy nie zapominali o niczym. Wydano również przepisy
ściśle dotyczące procedur pochówku zabitych
żołnierzy oraz pomocy medycznej, czyli szpitali, punktów sanitarnych
a nawet dentystycznych.
Otworzono nowe punkty zaopatrzeniowe a sytuacja wymuszona zbliżającymi
się szybko wojskami nieprzyjaciela spowodowała przyznanie I kategorii
wyżywienia twierdzy wrocławskiej.
Mimo już wcześniej kilku prężnie działających, otworzono nowe punkty
zaopatrzeniowe
(Swojec, Pilczyce, Różanka, Nowy Dwór, Klecina, Zabrodzie, Ślęża, Wysoka,
Zacharzyce). W związku z faktem ogłoszenia Wrocławia twierdzą wystąpiono
o dodatek do żołdu dla znajdujących się tam żołnierzy. Nawet dzisiejsze
Daewoo, mające swoją siedzibę przy Powstańców Śląskich (wtedy warsztaty
Mercedes - Benz) przygotowano do napraw taboru
mechanicznego twierdzy.
Dzień 30 I zapisał się w historii "Festung Breslau" istotnym
wydarzeniem - osobą nowego komendanta Hansa
von Ahlfena.
Osobie tej jednak oraz jej nominacji poświęciłem odrębny fragment w
"komendantach".
Na dzień dobry zażądał von Ahlfen utworzenia dla siebie sztabu szczebla
korpuśnego, do czego upoważniała go ilość żołnierzy będących pod jego
rozkazami. Zaczął również wzmacniać obronę Wrocławia. Polegała ona generalnie
na uzupełnieniach oraz reorganizacji znajdujących się w mieście jednostek.
Sformowano oddziały doskonale przygotowane do walk w mieście i wyposażone
w goliaty.
Zmieniono nazwy i oznaczenia jednostek oraz ich lokalizację. Rozpoczęto
szczegółowe inspekcje jednostek twierdzy wrocławskiej i na podstawie
rezultatów poprawiono rodzaj i formę maskowania poszczególnych oddziałów.
Należy dodać iż takie osiedla jak: Rędziny, Widawę, Biskupice, Swojczyce,
Sołtysowice przystosowano do obrony okrężnej. Główne ulice zabarykadowano
na całej szerokości (Legnicka, Krakowska, Powstańców Śląskich). Na zachodzie
Breslau punktami oporu uczyniono Maślice, Kozanów, Pilczyce, Gądów,
Nowy Dwór, Trestno.
Usprawniono oddziały Volkssturmu
tworząc bataliony bojowe a z osób niezdatnych do służby bataliony robocze.
Utworzono również dodatkowe bataliony Hitlerjugend (55 - Seifert, 56
- Lindenschmidt).
Luty 1945 roku rozpoczął się wzmocnieniem obrony północnej części miasta
poprzez wzmocnienie artylerii
i postawienie nowych pól minowych. W samym mieście reorganizowano system
barykad mając na celu możliwie łatwe operowanie jednostkami wewnątrz
miasta oraz poprawieniem systemu łączności.
Zaminowano 40 z 66 wszystkich
mostów, a oddziały wojskowe strzegące je zastępowano systematycznie
Volkssturmem.
Przydzielono konkretnym obszarom i jednostkom schrony oraz zaostrzono
przepisy i egzekwowanie zaciemnienia. Rozkazem z 4 II zabroniono przebywania
osobom wojskowym w miejscach publicznych po godzinie 21.00. Pozwolono
strzelać patrolom do osób, które nie zatrzymają się na wezwanie. 6 II
zabroniono włączania wszystkich osób zdolnych do służby wojskowej do
Służby Pracy, a 8 II zakazano udzielania jakichkolwiek urlopów. Poszczególne
kamienice barykadowano na parterze. Materiały gaśnicze magazynowano
w basenach wraz z wodą (np.Inowrocławska róg Zachodniej).
Jak wcześniej wspomniałem na stronie poświęconej osiedlu Sępolno
Niemcy spodziewali się ataku wojsk radzieckich od strony wschodniej
i północnej. Tam też obsadzono najwięcej oddziałów wojska oraz pól minowych.
Właśnie te obszary, a właściwie ich mieszkańcy stali się ofiarą pierwszej,
wielkiej wewnętrznej ewakuacji.
Ludność prawobrzeżnego Wrocławia została zmuszona do przeprowadzki do
dzielnic centralnych, południowych i zachodnich. Tak zaczęła się gehenna
kilkudziesięciu tysięcy osób z Sępolna,
Biskupina, Zalesia, Karłowic, Zacisza. Zajmowali mieszkania po wcześniej
ewakuowanych w styczniu
swoich sąsiadach.
Mogli wziąść ze sobą tylko bagaż podręczny, co było powodem wielokrotnych
prób powrotu celem zabrania pozostałych niezbędnych życiu w oblężonym
mieście rzeczy. Niestety bez efektu, bo zgodnie z rozkazem dowództwa
twierdzy nikogo już z powrotem nie przepuszczano.
Niemcy nie pominęli ludności
żydowskiej gromadząc ją w domach na Podwalu i przy ulicy
Lelewela.
I wtedy właśnie w tych dniach zaczęło się to, co dla miasta najgorsze
a skutki tego możemy niestety oglądać do dziś.
Pierwsze umarły budynki
na ul. Widok, Janickiego i przy
placu Dominikańskim /poczta
się uchowała/. Umarły nie dlatego, że zburzyli je Rosjanie
czy też Niemcy w czasie obrony.
Wysadzono je po to by
mieć budulec na barykady.
Ludność wysiedlono z dnia na dzień z podręcznymi bagażami a w gruzach
wysadzanych bezmyślnie
budynków pozostał dorobek życia wielu osób. W planach było również wysadzenie
ówczesnego
Muzeum Starożytności.
Los ten podzieliło wtedy jak i podczas oblężenia wiele innych, pieknych
budynków.
Gazeta "Schlesische Tageszeitung" z dnia 29 I pisała:
"Ażeby nadać twierdzy pełną siłę obronną,
saperzy nasi zmuszeni są do dokonywać rozległych wyburzeń, które uczynią
dopiero skutecznymi inne środki w tym celu przedsięwzięte."
Magazyny żywności pękały w szwach. Mogły przez długi czas wykarmic obrońców
oraz 230 tysięcy pozostałych w mieście mieszkańców. Powołano do zycia
szpitale forteczne (Striegauer Platz) i stanowiska dowodzenia (Wzgórze
Partyzantów). Breslau zmieniało swój wygląd...na zawsze.
I to był czas, czas w którym rozpoczęło się oblężenie
miasta.
bonczek/hydroforgroup/®